W dziedzinie biżuterii zdecydowanie jestem zwolennikiem minimalizmu
tzn. jeżeli wkładam duży wisiorek to nie obwieszam uszu,
jeżeli wisiorek i łańcuszek jest delikatny to zdarzają mi się jakieś maleńkie
kolczyki pasujące do kompletu,
jeżeli kolczyki duże nie dodaję nic.
Nigdy nie łącze wielgaśnych kolczyków z wielkim wisiorem,
bransoletką, zegarkiem i nie wiem czym jeszcze
bo po prostu czuję się potem jak cyganka na targu ;)
Zasada im mniej tym lepiej sprawdza się u mnie w 100% .
Lubię biżuterię srebrną i zważając na moje uczulenie na wszystko co nie ma próby
staram się inwestować właśnie w lepszy gatunek jubilerskich wyrobów
Nie posiadam tego dużo, ale coś się z latami uzbierało.
ALE ...
zdarza się i tak że coś mi się tak spodoba że kupuję nie patrząc na nic ;)
I tak było za pierwszym razem, zobaczyłam i przepadłam :P
i kto kobiecie wytłumaczy że bez sensu
że uczulenie
że ten niby ,,srebrny,, łańcuszek zaczernieje
że tandeta
no nikt :P
i takim oto sposobem stałam się posiadaczem pierwszej sowy (kolorowa róż, lila) :D
potem była następna prezent urodzinowy od siostry męża(na rzemyku)
potem następna, wypatrzona na wystawie (turkusowa) :P
i podejrzewam że nie ostatnia bo już widziałam inne które z chęcią bym przygarnęła.
A to moje trzy cudaki :)
Czy Wy też macie czasem tak, że żadne argumenty do Was nie przemawiają ???
Pozdrawiam cieplutko :)